(…) Jak spaść – to z wysoka
Jak żyć? Kolorowo
Jak kochać – to mocno
Nie serca połową
Jak walczyć to walczyć
Nie straszna ofiara
Więc wołam Ikara…. (…)
Jak spaść – to z wysoka… Śpiewałam tak, kiedy miałam kilkanaście lat, w latach osiemdziesiątych będąc w Studio P prowadzonym w Młodzieżowym Domu Kultury w Toruniu przez Lucynę Sowińską. Słowa pochodzą z piosenki o Ikarze, o której mówiliśmy, że jest hymnem Studia P, z którą my – studiowicze – utożsamialiśmy się.
***
W dniach 26-27 marca odbyło się pierwsze spotkanie uczestników projektu. Prowadząca zajęcia Justyna Sobczyk (która notabene też w latach szkoły średniej była w Studio P), zauroczyła nas wszystkich, wzmocniła tych, którzy takiej motywacji potrzebowali, przekonała do swoich metod pracy tych wciąż poszukujących lub pogubionych… Dowodem na to jest między innymi wypowiedź Magdaleny Łubkowskiej-Stanisławskiej, uczestniczki projektu, której osoba na pewno jest znana przynajmniej części czytelników Biuletynu.
Justyna Sobczyk nie po raz pierwszy prowadziła w WOAK-u warsztaty teatralne. Improwizacja w Pracy z Aktorem – Osobą Niepełnosprawną – taką nazwę nosiły warsztaty zorganizowane cztery lata temu. O Justynie Sobczyk i jej metodzie pracy pisałam w artykule Orfeusz + Eurydyka = W.N.M. zamieszczonym w Biuletynie Informacji Kulturalnej nr 5/2007.
Justyna powiedziała niedawno w jednym z wywiadów: Teatr to moje Kilimandżaro do zdobycia. Co miała na myśli? Zdradziła mi, że Kilimandżaro to dla niej metafora czegoś odległego i pozornie nieosiągalnego, trochę nawet abstrakcyjnego. Znając dobrze Justynę i obserwując jej dokonania od kiedy była jeszcze studentką, domyślam się, że rozumie przez swoje Kilimandżaro jakieś przeciwieństwo stania w miejscu, spoczęcia na laurach. Coś niewątpliwie woła ją ku sobie, nadaje sens jej nieprzerwanej i niezwykle wartościowej dla wielu osób pracy twórczej, skłania do podążania ku coraz wyższym teatralnym i ludzkim szczytom.
Czy każdy ma swoje Kilimandżaro, jak mówi tytuł pełnej nadziei i siły książki Małgorzaty Wach? Chyba tak. Dobrze, jeśli sobie to uświadamiamy, źle – jeśli nie wiemy, że je mamy!… Po zdobyciu bieguna północnego Marek Kamiński powiedział, że każdy ma swój własny biegun, niekoniecznie ten geograficzny, i że warto spróbować do niego pójść. I koniec jednej drogi będzie tylko początkiem następnej, bo przecież zawsze jest droga, którą można pójść, i szczyt, który można zdobyć. W końcu nie cel jest ważny, ale droga. [W: M. Kamiński, Moje wyprawy, Bielsko-Biała 2001]
Teatr 21 próbuje i wystawia swoje spektakle w Warszawie. Rzecz jasna, choć fantastyczny, nie jest jedynym teatrem ludzi niepełnosprawnych. Niemal w każdej większej miejscowości w Polsce, a także w niektórych zupełnie małych miejscowościach, działają zespoły teatralne powołane po to, by być szczególną przestrzenią dla osób niepełnosprawnych. Całkiem niedawno zobaczyłam przedstawienie, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie i w różny sposób wciąż do mnie powraca. To wydarzenie miało miejsce w ostatnim kwartale ubiegłego roku, na VII Przeglądzie Twórczości Teatralnej Osób Niepełnosprawnych zorganizowanym przez Teatr Baj Pomorski (moja relacja z tego festiwalu ukazała się pod tytułem Listonosz do spóźnionych przesyłek… w internetowym wydaniu BIK nr 1-2/2011). Mam na myśli spektakl bez tytułu przygotowany przez grupę teatralną działającą pod auspicjami Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym i Osobom Potrzebującym Wsparcia Jestem. To przedstawienie zostało zbudowane wokół pytań Kim jesteś? Jaką masz pasję? Spektakl adresowany był, jak mniemam, do współczesnego, „pozornie sprawnego” i „zdrowego”, dorosłego widza, którego postawił w niekomfortowej, ale wyzwalającej z odrętwienia sytuacji. Tak jakby za niego zadawał pytania i za niego na nie odpowiadał i jemu doradzał. Szczerze, choć wbrew „bóstwu PR – owi”…
– Kim jesteś?
– Nie wiem.
– Jaką masz pasję?
– Ja nie mam.
– Będziesz niczym.
– Zostań sportowcem.
– Ja się nie nadaję.
– Będziesz nikim.
– Zostań malarzem.
– Zostań informatykiem.
– Chcę być sobą.
Spokój widowni został zburzony, tak jak to się dzieje w teatrze Justyny Sobczyk. Nie bez celu. Na deskach Baja uczyniła to integracyjna grupa młodzieży zarówno sprawnej, jak i tej bardzo niepełnosprawnej fizycznie, skazanej na wózek inwalidzki.
***
Pasja… Dobrze jest mieć swoje Kilimandżaro, swoją pasję! Z wydanej ostatnio książki Poza horyzonty Jaśka Meli, który jako niepełnosprawny chłopiec zdobył w towarzystwie Marka Kamińskiego oba Bieguny Ziemi w jednym roku, a później, dzięki rozbudzonej pasji dokonywał kolejnych niesamowitych wyczynów, które w konsekwencji sprawiły, że sam profesjonalnie zajął się pomocą innym, wynotowałam kilka zdań na temat fenomenu pasji:
Uwielbiam osobliwych ludzi z pasją. Ona, jak nic innego, pcha świat do przodu.
(…) Gdybym nie spotkał Marka Kamińskiego, pewnie dłużej wydobywałbym się z marazmu po wypadku. Bez przykładu Anny Dymnej …) być może nie założyłbym fundacji. Bez Bogusia Bednarza (alpinista, ratownik Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego) nie wiadomo, jak skończyłyby się wyprawy. A bez rodziców nie miałbym siły na nic. Wszystkich łączy jedno zaraźliwe słowo: pasja.
***
Justyna Sobczyk sprawiła podczas naszego spotkania, że dowiedzieliśmy się czegoś nowego o sobie, byśmy odkryli coś w sobie i w innych ludziach – aktorze niepełnosprawnym, działającym obok innym uczestniku warsztatów. Justyna Sobczyk chciała, aby nasze światy się przeniknęły i tak się stało.
Naturalnie, podała nam narzędzia do pracy nad strukturą spektaklu teatralnego. Pracowaliśmy ze sferą etiud i nad takim użyciem czasowników, aby uruchomiły wyobraźnię podopiecznego grupy teatralnej. Pokazała, jak i gdzie szukać recepty na ciekawy spektakl. Jedną z nich jest na przykład… pytanie Kim jestem? Uruchomiła niezwykłe skojarzenia. Grażynie Zielińskiej, moderatorowi dyskusji w projekcie Teatr PLUS 2.0, praca nad rolą w wykonaniu Justyny Sobczyk skojarzyła się z procesem stawania się w przestrzeni teatru, która z kolei dzięki procesowi zmienia w „przestrzeń nieprzestrzenną”, coś w rodzaju przestrzeni ludzkiego sumienia. Grażyna Zielińska dostrzegła ponadto kontekst, w jakim się to dzieje: Justyna – gdyby jej postać analizować za pomocą teorii gier – jawi się aktorom Teatru 21 jako „przyjaciel”, nie „rodzic”.
Nie wypada jednak zdradzać tajników warsztatu Justyny Sobczyk – to może uczynić jedynie ona sama.
Agnieszka Piasecka